Rozdział V
W sali siedziało kilka osób, najprawdopodobniej rodzina Resoviaków. Przeszłam obok grupki kobiet, głośno debatujących nad czymś i wzięłam nową puszkę. Z rozmowy wynikało, że są to partnerki zawodników i martwią się jedną z nich. Kiedy miałam już wychodzić zauważyłam, że niska dziewczyna stoi w kącie zapłakana. Podeszłam do niej i zapytałam : - Stało się coś?
- Nie Twoja sprawa! - krzyknęła i się skuliła
- Spokojnie! Powiedz, spróbuję Ci jakoś pomóc - próbowałam ją przekonać. Nie odzywała się. Słyszałam tylko ciche siorbanie nosem. Usiadłam i cierpliwie czekałam. Nie chciałam zostawiać przecież nieznajomej w takim stanie. Po pewnym czasie wszyscy wyszli i zostałyśmy same. Spróbowałam po raz ostatni się z nią dogadać
- Powiesz mi, czy będziemy tu siedzieć wiecznie? Kinga jestem.
- Tobie wcale nie kazałam tu siedzieć. Idź i zostaw mnie jak wszyscy!
- Gdybym nie chciała, to bym tu nie siedziała, proste. Jak masz na imię? - chwila minęła zanim usłyszałam odpowiedź cichym głosem.
- Magda, dziewczyna, znaczy już była dziewczyna.. - urwała
- Resoviaka?
- Młodego, nie znasz na pewno. Dopiero zaczyna "karierę". Jest to teraz najmniej ważne. Zostawił mnie, dla jakiejś idiotki, ze 3 dni temu, a ja jestem w ciąży. Właśnie mu to powiedziałam, a on zaczął na mnie wrzeszczeć i zaproponował usunięcie! - wrzasnęła i wybuchła jeszcze większym płaczem. Przytuliłam ją i próbowałam uspokoić.
- Ale tego nie zrobisz, prawda? To ten, który wybiegł z zaplecza i mnie potrącił po drodze?
- Zapewne. Nie zrobię, chyba. Ale po co mi jego dziecko, same problemy będą, nie przyzna się! Palant, idiota, nie będę nic więcej o nim mówić, bo zacznę przeklinać i jak go dorwę..
- Spokojnie, olej go. Spróbuję Ci pomóc. Wyjdźmy stąd, chodź na spacer, albo do kawiarni. Opowiesz wszystko.
- Nie, nie trzeba. Już dam sobie radę. Jedyne co dla mnie zrób, to zamów taksówkę, pojadę do domu.
- Mogę Cię zawieźć, a poza tym, będę się o Ciebie martwić.
- Zamów mi taxi, w domu czeka na mnie brat, zajmie się mną.
- Na pewno?
- Na pewno.
Wzięłam telefon i zrobiłam co poleciła mi Magda. Pomogłam jej wyjść z galerii i zapisałam jej mój nr. Poprosiłam, że jeśli cokolwiek będzie potrzebować ma odrazu dzwonić. Podziękowała i wsiadła do auta. Ja wróciłam na salę i zajęłam swoje miejsce. Podeszła do mnie Kasia.
- Gdzie ty byłaś tyle czasu?!
- Pomagałam Magdzie, dziewczynie jakiegoś zawodnika, ale już wróciłam, przepraszam. - w tym czasie zadzwonił mój telefon. Machnęłam ręką i odeszłam chcąc odebrać. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mamy. Chciała się dowiedzieć kiedy wrócę, w końcu minęło dobrych kilka godzin od mojego wyjazdu z domu - była 15. Powiedziałam, że zostanę w centrum i prześpię się u którejś z koleżanek. Mama zareagowała normalnie, poza tym, miałam 24 lata i niewiele miała do gadania. Pożegnałam się z nią i zebrałam się za zbieranie pieniędzy, bo za chwilę spotkanie miało się skończyć. 15 minut później chłopaki pożegnali się ze wszystkimi i zeszli do zaplecza. My musiałyśmy poczekać aż ludzie opuszczą salę i dopiero wtedy mogłyśmy zacząć się zbierać. Wchodząc do korytarza prowadzącego do małej salki zauważyłam drugą moją przyjaciółkę - Karolinę. Podbiegłam do niej i rzuciłam się na szyję.
- Karola!
- oo, Kinia, heej!
- Nie widziałam Cię dwa tygodnie, a stęskniłam się, jakby minął rok - zaśmiałam się
- No ba, dwa tygodnie i trzy dni! Miałam do Ciebie napisać dzisiaj, żebyśmy się zobaczyły.
- Ściągnęłyśmy się myślami, super! Widzę, że ty też z puszką, czyli impreza?
- Pewnie!
- Ale impreza jest dopiero o 20, mamy dużo czasu, zakupy?
- Haha, a jak myślisz?
- No to idziemy się odmeldować i lecimy!
Podeszła do nas Kasia i razem poszłyśmy zdać Herosowe przedmioty. Kiedy czekałyśmy w kolejce przeszedł koło nas Zibi. Przystanął, uśmiechnął się i zapytał :
- Która z was zakręciła w głowie Pita, przyznać się! - zaśmiał się i wskazał na mnie palcem - pewnie ty, wysoka brunetka o niebieskich oczach, ideał!
- Ja? - zapytałam zdziwiona.
- To chyba do Ciebie zagadał przechodząc z Grześkiem.
- No tak - stałam zdezorientowana.
- Spokojnie, nic nie chcę strasznego, tylko non stop gada i żałuje, że nie wziął Twojego numeru. Potem nie mógł Cię znaleźć. Mogę mu pomóc?
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, stałam jak wryta. Kaśka kopnęła mnie w stopę.
- Auu, to bolało! - krzyknęłam na nią. Popatrzyła na mnie jak na głupią, a Zbyszek się zaśmiał.
- To jak, dostanę ten Twój numer dla Piotrka? W sumie, sam też chętnie bym skorzystał, ale on był pierwszy - wyszczerzył się
- Jejku, nie wiem co powiedzieć.
- Najlepiej zapisz mi w telefonie numer - podał mi swój nowiutki Samsung Galaxy S III. Zastanawiałam się co zrobić, a dziewczyny patrzyły na mnie z wielkim zdziwieniem. Karola po chwili zabrała mi cudo Bartmana z rąk i bez oporów zapisała mu mój numer. Zibi uśmiechnął się, podziękował Karolinie za wyręczenie i powiedział : - To ty Kinga jesteś? Przepraszam, za moją nieuprzejmość, powinienem od tego zacząć rozmowę, a wy? - wskazał palcem na dziewczyny - przedstawicie się?
- Karolina, a obok Kasia - obydwie wyszczerzyły się i podały rękę.
- No to dla formalności nazywam się Zbyszek vel Zibi.
- Naprawdę? Nie miałyśmy pojęcia - zaśmiałyśmy się.
- Dobra, ja muszę uciekać, bo na mnie czekają. Widzimy się na imprezie wieczorem?
- No nie wiem, nie wiem.
- Będziemy, jeśli ty będziesz! - wtrąciła Kasia.
- No ba, imprezy z takimi dziewczynami nie przepuszczę. To do zobaczenia! - przytulił każdą z nas i odszedł.
Rozdział VI
Chwilę później nadeszła nasza kolej na zdanie rzeczy więc to też uczyniłyśmy. Dostałyśmy również przepustki na wieczorną, zamkniętą imprezę z zawodnikami. Wyszłyśmy z sali i wszystkie stwierdziłyśmy, że jesteśmy głodne, więc przeszłyśmy na drugą stronę galerii i usiadłyśmy w McDonaldzie. Dziewczyny miały tylko karty, a zepsute były terminale. Ja na szczęście miałam gotówkę, więc poszłam zamówić. Stanęłam w kolejce i czekałam. Nagle w kolejce obok zobaczyłam Justynę, trzecią z moich przyjaciółek, która też jest fanką siatkówki. Ona w tym samym czasie zobaczyła mnie , więc chwilę pogadałyśmy, ale nadeszła moja kolejka. Zamówiłam 6 cheesburgerów, 2 razy średnie frytki, 2 cytrynowe icetea i powiększony zestaw Bic Maca. Poczekałam chwilę zanim dostałam moje zamówienie, w tym samym czasie Justyna dostała swoje, więc zaprosiłam ją do naszego stolika. Z tego wszystkiego wyszło, że będzie na niedzielnym meczu, a ja przypomniałam sobie o biletach. Zadzwoniłam do Dagi i zapytałam, czy mogę zabrać na mecz Kasię i Karolę. Nie była zbyt zachwycona, zgodziła się tylko na jedno miejsce. Nie mogłam przecież wybrać, którą mam zabrać. Wyłączyłam się i wkurzona skończyłam jeść ostatnią frytkę. Popatrzyłam na zegarek, nieźle się zasiedziałyśmy, była 18.30. Pomyślałam sobie o vesperowym blogu, więc wyjęłam tableta z torebki i zaczęłam czytać. Skończył się jak zwykle w najlepszym momencie. Całkowicie wyłączyłam się z rozmowy, ale po chwili już się ogarnęłam.
Wszystkie stwierdziłyśmy, że nie mamy w czym pójść na dzisiejszą imprezę, więc trzeba było coś nowego kupić. Pożegnałyśmy się z Justyną i poszłyśmy do najbliższego sklepu - Mohito. Szukałyśmy czegoś wystrzałowego i oryginalnego. Ja i Karola chciałyśmy sukienki, a Kasia zawsze chodziła w spodniach, więc i teraz nie zmieniła zdania. W pięć minut dojrzałam 5 ślicznych sukienek i stałam w kolejce do przymierzalni. Karolina bez problemu poszła w moje ślady. Kasia tylko nie mogła nic znaleźć. Zrezygnowana usiadła przed przymierzalniami i czekała aż my się jej pokażemy. Miałyśmy niezły ubaw, ale musiałyśmy się pośpieszyć. Obydwie wybrałyśmy dwie sukienki, bo nie mogłyśmy się zdecydować - ja pudrowo różową, bez dekoltu, z długością do połowy uda i drugą, czerwono krwistą, z dość dużym dekoltem w kształcie litery v i długością identyczną jak poprzednia. Karola postawiła na klasykę - czarną sukienkę do kolan z małym dekoltem i drugą białą, w podobnym fasonie, tylko z troszkę większym dekoltem. Była 19.15, a musiałyśmy jeszcze dojechać do klubu. Wcienęłyśmy Kasi czarną sukienkę z rękawkami, bez dekoltu, z długością za kolana. Bez przymierzania już, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Pobiegłyśmy do wyjścia. Wsiadłyśmy do Peugeota, Karola usiadła z przodu, bo dobrze znała miasto, włączyłam płytę i wybrałam piosenkę numer 7 - Simple Plan - Summer Paradise. Śpiewając bardzo głośno w ciągu 10 minut dotarłyśmy na miejsce. Zabrałyśmy nasze rzeczy ze sobą, żeby przebrać się w toalecie. Otworzyłyśmy drzwi, a zaraz za nimi dwóch ochroniarzy poprosiło o wejściówki. Pomachałyśmy im nimi przed nosem i poszłyśmy prosto do łazienki. Przebrałyśmy się, umalowałyśmy i wyperfumowałyśmy.
- Wyglądamy bosko - stwierdziłam z wrodzoną skromnością
- No ba, jak zawsze - zaśmiała się Karola
Zabrałyśmy rzeczy i poszłyśmy do szatni. Poprosiłyśmy o szafkę, żebyśmy mogły schować rzeczy. Miły pan zaprowadził nas na tyły klubu, wskazał trzy szafki i podał kluczyki.Wpakowałyśmy swoje rzeczy i poszłyśmy w stronę sali tanecznej. W korytarzu między salami zobaczyłam Magdę, tą samą dziewczynę co po południu na zapleczu. Siedziała sama i na coś czekała. Podeszłam do niej i się przywitałam, uśmiechnęła się do mnie i chwilę pogadałyśmy. Dziewczyny pokazały, że idą do baru, więc swobodnie rozsiadłam się w fotelu i zapytałam :
- To jak, opowiesz mi cokolwiek o Waszym związku?
- Nie ma co. W związku z nim byłam rok, wszystko było w porządku, zamieszkaliśmy razem, pomimo że mamy tylko 19 lat to planowaliśmy ślub i dzieci. A nagle, kilka dni temu przyszedł i powiedział, że ma kogoś innego. A ja dowiedziałam się, że jestem w ciąży, resztę znasz. Myśli, że jak ma super znanego kuzyna, to mu wszystko wolno.
- To znaczy?
- Zbyszek Bartman jest jego kuzynem, czekam właśnie na niego, chcę mu przekazać resztę rzeczy, które zostawił - wskazała na torbę leżącą obok niej - i pomyśleć, że ja jeszcze kilka godzin go kochałam.
- Serio? Taki fajny kuzyn, a on taki głupi. Nie mam pojęcia co Ci poradzić. Teraz musisz sobie radzić, być silna. Dla dziecka chociażby. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, jeśli czegokolwiek będziesz potrzebować. Mimo, że znamy się króciutko, to bardzo Cię polubiłam - uśmiechnęłam się i zerknęłam na telefon, była 20. Musiałam iść, więc się pożegnałam i uciekłam do dziewczyn. Czekały już zniecierpliwione. Weszłyśmy na salę taneczną, gdzie DJ właśnie wszystkich witał. Dziewczyny poszły tańczyć a ja zobaczyłam Krzyśka Ignaczaka z Żoną i stwierdziłam, że muszę podejść. Od zawsze chciałam poznać przesławną Iwonę. Podeszłam więc i się przedstawiłam. Chwilę się pośmialiśmy razem, zaproponowałam pójście do baru. Krzysiek się uśmiechnął i powiedział, żebyśmy mu coś przyniosły. Usiadłyśmy i zamówiłyśmy u barmana drinki. Rozmawiałyśmy dłuższą chwilę, potem dziewczyny mnie znalazły. Wymieniłyśmy się numerami i stwierdziłyśmy, że jeszcze uda nam się pogadać na imprezie. Przeszłyśmy kawałek w stronę sali tanecznej i nagle wpadłyśmy na Zbyszka i Piotrka. Oboje ubrani w koszulach, Zibi w chabrowej a Piotrek w czarnej.
- O proszę, jesteście - wyszczerzył się Zbigniew.
- No jesteśmy, jesteśmy. Specjalnie dla Was - zaśmiałam się.
- Ekhm, dla Pita chyba. - przypomniał ze śmiechem ZB9
- A no tak, tak, przecież! Przepraszam! - przytuliłam Piotrka. Stał jak zamurowany, a my oboje z Zibim nie mogliśmy się przestać śmiać.
- Pit, co ty taki niemrawy? Dziewczyna tutaj na Ciebie leci, a ty nic, wiesz ty co. Widzę normalnie, że ty nie ogarniasz. Idź się z dziewczynami napij, a ja Kingę porwę do tańca, o ile mogę?
- Ja do tańca jestem chętna zawsze i wszędzie!
- To Piotrek i panie wybaczą, porywam ją.
Poszliśmy na parkiet i przetańczyliśmy trzy szybkie piosenki. W międzyczasie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Następnym utworem było dobrze znane "Give me love". Ckliwe, więc chciałam już skończyć i pójść do Kasi, Karoliny i Piotrka, ale Zbyszek mi nie pozwolił. Przyciągnął mnie i złapał w pasie. Zdezorientowana poddałam się jego prowadzeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz