czwartek, 10 stycznia 2013

Opowiadanie nr 14

Rozdział XIV

Wysoki brunet, 195 cm, niebiskie oczy i zniewalający uśmiech.
- Dzień dobry, pani?
- Kinga, nie pani - uśmiechnęłam się.
- Antek, Antoni, jak kto woli. Fotografka profesjonalistka czy amatorka?
- Amatorka.
- A przepustki na szyi nie widzę, czyli nie dla celów zawodowych?
- Nie nie. Prywatnie.
- A chciałabyś się tym zajmować na serio?
- Jasne. Idę jutro na rozmowę o pracę do studia fotograficznego, więc może zawodowo się spotkamy. A jaką firmę reprezentujesz?
- Dziennik Rzeszowski. Takiej imprezy nie mogliśmy przepuścić. Jak widzisz tam, po drugiej stronie jest tłum fotoreporterów, którzy będą się bili o każde zdjęcie. Dlatego wolałem przyjść tutaj, licząc że zrobię lepsze ujęcie, nie ma tutaj ścisku i stoi piękna brunetka, więc nie mogłem tego odpuścić - uśmiechnął się.
- Mówiłeś o tej, tam? - wskazałam na panią pod 50 stojącą kilka metrów za mną
- Tak, oczywiście, mówiłem o niej. Ładna a do tego poczucie humoru - ideał. Masz chłopaka?
- Uważaj, bo wpadnę w samouwielbienie, aktualnie jeszcze nie mam.
- No proszę, proszę. Wolna do tego, cudownie
- Nie szukam chwilowo nikogo. Ale ta Pani, o której mówiłam patrzy na Ciebie z pożądaniem, jak nic. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- No to szkoda, bo chciałem się umówić.. A numer Twój chociaż dostanę?
- Jak się postarasz.
- Spróbuję. Mogę coś dla Ciebie zrobić? Może załatwić Ci przepustkę? Bo inaczej zaraz Cię stąd wywalą.
- A mógłbyś?
- No ba, ja mogę wszystko - wyszczerzył się.
- To byłabym wdzięczna.
- No to trzymaj mój sprzęt, a ja lecę załatwić.
Położyłam jego torbę na podłodze, obok swojej. Przeszłam kilka metrów do reszty mojej cudnej ekipy.
- Ty, a ty co już romansujesz? Ledwo Zibi zszedł Ci z oczu, pogodziłaś się z nim, a tu już jakiś lovelasek. - zaśmiała się Kasia
- Nie lovelas, a miły facet - Antek, z Dziennika Rzeszowskiego. Załatwi mi, że będę mogła robić zdjęcia tuż przy parkiecie, ale odjazd.
- Ciebie to już nieźle świrnęło siostra. Dobrze, że chociaż oni są w miarę normalni. - wskazała palcem na resztę
- Oni normalni? Hahahahaha, dobry żart. Dobra, zostawiam wam tu moje rzeczy, pilnujcie ich, a ja lecę, bo się mecz zaczyna. Ej, może zrobię coś fajnego i będę mogła pokazać jutro na rozmowie? Muszę się postarać. - odeszłam w stronę biegnącego Antka
- No, to tutaj masz to. Musisz mi podpisać i wypełnić do końca danymi, tyle.
- Jeja, dziękuję Ci bardzo, jesteś wielki! - pocałowałam go w policzek.
- Uuu, no to ja dziękuję.. Nie spodziewałem się..
- Przepraszam, to te emocje..
- Nie no spokojnie, ja tam się cieszę.. - uśmiechnął się.
Mecz się zaczął, przedstawienie obu drużyn, hala wypełniona po brzegi kibicami, przede wszystkim Sovii, choć jeden cały sektor zajęli fani Skry. Pstrykałam zdjęcia jak najęta. Po pewnym czasie, podczas końcówki pierwszego seta Resoviacy i Bełchatowianie szli łeb w łeb, punkt za punkt. Było 22 do 21 dla Rzeszowa. Na zagrywkę poszedł Zbyszek. Widział, że robię fotki, więc co się nie patrzył w moją stronę, to się uśmiechał. W tym momencie popatrzył na mnie za skupioną miną, która w moim odczuciu oznaczała - "patrz i się ucz jak to się robi". Wyciągnął rękę z piłką, pokręcił nią jak zawsze, popatrzył znowu na mnie i wyrzucił wysoko w górę. Potem wyskok i.. as serwisowy, uderzył idealnie przed linią 9 metra. Kolejny serw - identycznie. 24:22, ostatni moment. Zacisnęłam mocno kciuki, a on.. znów to zrobił. Pierwszy set dla Rzeszowa! Antek poszedł po coś do picia, a w przerwie atakujący podbiegł do mnie.
- Widziałaś? To dzięki Tobie.. - pocałował mnie w policzek
- Dzięki mnie? To ty uczyniłeś to cudo w postaci trzech asów, brawo!
- Muszę już wracać, pstrykaj dalej. Ej, a tak w sumie, to jak to się stało?
- Antek mi załatwił, długa historia, opowiem później, zmykaj, raz raz!
- Antek?
- Dziennikarz. Idź!
- Później mi wszystko powiesz, trzymaj kciuki!
Poleciał do drużyny, zostawił ręcznik, wziął wielki łyk picia i wszedł na boisko. Po chwili zjawił się Antoni z dwoma kubkami kawy i podał mi jeden z nich.
- Dzięki, nie trzeba było. Ile Ci oddać?
- Nic, wystarczy uśmiech.
- Miło.. - uśmiechnęłam się.
- Dobra, wracamy do pracy. Przerzuciłaś albo chociaż przejrzałaś fotki?
- Nie miałam czasu.
- To masz pewnie cała kartę zajętą. Idź szybko przerzuć, ja Ci tu popilnuję rzeczy.
Pobiegłam do dziewczyn, Seby i Marcina, stanęłam przed nimi i wyjęłam laptopa, włożyłam kartę i zrzuciłam zdjęcia. Przykucnęłam, a nagle poczułam, że złapał mnie ktoś w pasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz