czwartek, 31 stycznia 2013

Opowiadanie nr 29

Usiadłam obok Zbyszka i popatrzyłam na niego. Wyglądał na szczęśliwego. Ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Niby czułam coś do niego, ale ta sytuacja sprzed chwili z Aleksem nie dawała mi spokoju. Gadaliśmy trochę o wszystkim. Koło 22 miał się już zbierać do domu. Jednak zadał mi jedno proste pytanie.
- Kochasz mnie?
- Wiesz, że nie można kochać po tak krótkim czasie.. 
- Czyli że mnie nie kochasz? - zapytał zdziwiony.
- Jako psycholog za dobrze znam siebie i ludzi. Z czasem się w Tobie zakochuje. Jednak nie chcę Cię kłamać co do uczuć.. Jestem Tobą zauroczona.. Po miesiącu, dwóch, mogę Ci powiedzieć te dwa słowa, ale nie teraz, przepraszam..
- Poczekaj, bo się zgubiłem. Ty ze mną zrywasz? 
- Niee, no co ty. Tylko po prostu muszę mieć czas, żeby Cię lepiej poznać, zrozumieć, zakochać się w Tobie.. To w tym tkwi magia.. 
Pocałowałam go, on to odwzajemnił. Poczułam się dużo lepiej. Obiecał przyjść jutro, więc pożegnaliśmy się i poszedł. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Znów przytłoczyły mnie myśli o obu siatkarzach. Kto by pomyślał parę dni temu, że ja, zwykła dziewczyna, będę miała takie dylematy.. Poszłam się położyć, żeby o tym nie myśleć. Rano obudził mnie telefon. Zaspana odebrałam go, a w słuchawce odezwał się Seba.
- Hej! Za piętnaście minut jestem u Ciebie. Razem jedziemy po pierścionek, sukienka na wesele naszykowana? 
- Coo? 
- Co co?
- Jaka sukienka? Przecież ja nie idę na to wesele. 
- Idziesz, razem ze mną. Gadałem już o tym z Martą. 
- Ale ja nic nie mam. Ja Ci pomogę z tym pierścionkiem i tyle.
- Idziesz i koniec. Do zobaczenia za chwilę. 
Odłożył słuchawkę, a ja leniwie podniosłam się z łóżka. Za oknem świeciło słońce. Uśmiechnęłam się i poszłam się ubrać. Wybrałam białe spodnie i niebieską koszulkę. Akurat zdążyłam założyć czarną marynarkę kiedy zadzwonił dzwonek. Przyszedł, tak jak się spodziewałam - Sebastian. 
- Gotowa? 
- Śniadania jeszcze nie zjadłam, jest sobota, ósma rano, czego ty ode mnie wymagasz?
- Bierz kurtkę i buty, zjemy na mieście.
- Śniadanie na mieście? Pięć minut, dwie kanapki z nutellą i możemy jechać. 
- No dobra, ja prosto z drogi, to pozwolę sobie też coś zjeść. 
Usiedliśmy przy stole, zrobiłam kawy i kanapki. Zjedliśmy w rekordowym tempie, ubraliśmy się i pobiegliśmy do auta. Pojechaliśmy jego, bo mi się nie chciało męczyć za kierownicą. Parę minut później dotarliśmy na miejsce. Było już otwarte, więc weszliśmy. Pokazałam Pani zdjęcie,które robiłam jak tu byłyśmy. Niestety, jak na złość okazało się, że już go nie ma. Seba się załamał. Jednak Pani zaproponowała nam bardzo podobny, srebrny pierścionek z małymi diamencikami i jednym dużym na środku. Poza tym zamiast zwykłego kształtu,przód wyglądał jak kokarda bądź znak nieskończoności. Seba był zachwycony, ja też. Postanowiliśmy go wziąć, licząc że spodoba się Karoli. Pani zapakowała nam go w złote pudełko i obwiązała czarną wstążką. Cena była równie wysoka, co wygląd tego dzieła. Jednak dla miłości Sebastian był w stanie zapłacić wiele. Wyszliśmy stamtąd i musieliśmy jeszcze znaleźć odpowiedni strój dla Seby, ewentualnie coś dokupić. Wiedziałam, że Karola będzie miała chabrową sukienkę, więc idealnie byłoby jeśli on w takim kolorze znalazł krawat. W samochodzie wywaliłam wszystkie ciuchy, które przywiózł. Znalazłam wszystko oprócz krawata - piękną , czarną koszulę, garnitur i buty. Skorzystałam z tego, że jesteśmy na mieście i skoczyłam do sklepu. W pięć minut znalazłam idealny. Zadowolona wróciłam do auta. Pokazałam mu moją zdobycz. Postanowiliśmy pojechać do fryzjera, w końcu musimy jakoś wyglądać, chociaż ja wcale nie czułam potrzeby, żeby tam pójść. Znaczy chciałam zobaczyć oświadczyny, ale nie miałam ochoty na zabawę. Z drogi umówiliśmy się na trzynastą do znajomej na zrobienie porządku z włosami. Ja miałam ciemne włosy średniej długości, a Seba blond włosy z grzywką ( troszkę krótsze, ale w stylu Biebera ). Na zegarku była dopiero 10, wesele zaczynało się o 17, więc zostało nam sporo czasu. Pojechaliśmy do domu, nadal nie wybrałam sukienki na wieczór. Sebciu, jako doradca wybrał mi beżową, rozkloszowaną z długością identyczną jak prawie wszystkie moje sukienki. Po tym całym bieganiu, usiedliśmy i Napiliśmy się kawy. Sebastian zaczął rozmowę o Zbyszku.
- Jak wam się układa?
- Dobrze, dobrze..
- Co się dzieje?
- Nic, wszystko w porządku. 
- Przecież widzę, nie jesteś z nim szczęśliwa, zdradza Cię czy co?
- Nie no jestem, nawet bardzo.. Tylko nie wiem co mam zrobić..
- Z czym? Mów, nikomu nie powiem.
- Wczoraj przyjechał tutaj Atanasijevic. Specjalnie przejechał pół Polski za zegarkiem..
- I za Tobą przy okazji..
- Tak.. No i tak wyszło.. Że się pocałowaliśmy.. 
- Ale że jak? Tak w usta?
- No tak.. Wiem, że nie powinnam, ale to Aleks wyszedł z inicjatywą, a ja nie byłam w stanie mu się oprzeć.. Pomóż mi, bo nie wiem co mam robić.. - rozpłakałam się. 
- Jeju, a co Ci serce podpowiada? - przytulił mnie.
- Jest rozdarte na nich dwóch..
- Ale dla kogoś musi być większy kawałek.
- Po równo.. Przy Zbyszku czuję się bezpieczna, kochana, ale nie ma dla mnie czasu. Aleks mnie wysłucha, jest romantyczny, przejechał tyle kilometrów dla mnie..
- A Aleks to nie bardziej jak przyjaciel?
- Czasem..
- No właśnie.. Jak dla mnie powinnaś wybrać Zbyszka, zapomnieć o pocałunku z Alkiem, ewentualnie się z nim przyjaźnić. Na dłuższą metę on nie byłby dobrym facetem..
- Myślisz?
- Jestem przekonany.. Dobra, co musimy jeszcze dzisiaj zrobić?
- Zaliczyć fryzjera, ja muszę zrobić makijaż i się ubrać. Do tego podjechać po kwiaty. Przygotowałeś mowę?
- Powiedzmy.. Zaczynam się stresować. A co, jeśli odmówi? 
- Nie odmówi, sama mi mówiła, że czeka aż jej się oświadczysz.
- Serio? No to od razu mi lepiej. - uśmiechnął się.
- Serio serio. Wiesz co, dziękuję Ci, że jesteś. - przytuliłam się. - Zawsze mi doradzisz, pomożesz..
- Nie ma za co, od tego są przyjaciele. - pocałował mnie w głowę. 
- To jak, idziemy pieszo? Pogoda taka ładna.
- Marta wyprosiła zapewne. Jasne, akurat w pół godziny tam dojdziemy, spacerek nie zaszkodzi.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Tak jak zakładaliśmy, na dotarcie do miejsca potrzebowaliśmy trzydzieści minut. W salonie przywitała nas Kasia - moja była trenerka tańca. Miała swój własny zakład fryzjerski, często do niej chodziłam. Ona zajęła się moją fryzurą, a jej pracownica - fryzurą Seby. Ostatni raz widziałyśmy się kilka miesięcy temu, kiedy podcinałam włosy. Po czterdziestu minutach byłam gotowa - włosy podpięte do góry z lokami, które swobodnie opadały na prawe ramię. U Sebastiana niewiele mogło się zmienić - fryzjerka trochę podcięła go i dokładnie ułożyła za pomocą żelu, wyglądał nawet dobrze. Wyszliśmy przed czternastą. Poszliśmy po kwiaty. Wybraliśmy wielki bukiet złożony z czerwonych i herbacianych róż. Następnie wróciliśmy do domu, zaczęliśmy się szykować. Musiałam się pomalować, potem zjedliśmy mały obiad i ubieraliśmy się. O 16 oboje byliśmy gotowi. Sebciu bardzo się stresował. Zadzwoniłam do Kasi, chwilę z nią pogadałam, zapytałam co u nich słychać. Mimo, że nie spodziewałam się tego, ona i Piotrek naprawdę się pokochali. Oboje za sobą byli, spędzali ze sobą mnóstwo chwil. To tylko kwestia czasu, kiedy zamieszkają razem. Mimo, że ich związek trwał równie krótko co mój, to o wiele lepiej się dogadywali. Wreszcie usłyszałam moją szczęśliwą przyjaciółkę, jak jeszcze nigdy. Wyłączyłam się i wybrałam numer do Zbyszka, nie odbierał. Pomyślałam, że znowu mnie olewa. Chwilę jeszcze posiedzieliśmy w domu i za dziesięć siedemnasta wyruszyliśmy z domu. Tym razem wybraliśmy moje auto. Wesele Marty odbywało się w Pałacu Starzeńskich w Rzeszowie. Miałam tam jakieś dwadzieścia minut drogi. Po dotarciu na miejsce słyszeliśmy śpiewy na cześć Młodej Pary. Sebastian stanął w drzwiach, cały się trząsł. Powiedziałam, że da radę. Przyszedł po nas Robert - mąż Marty. Wpuścił bocznym wejściem. Od razu dostaliśmy mikrofon, zanim jeszcze ktoś nas zauważył. 
- Wierzę w Ciebie, będzie wszystko w porządku. Idę na salę, będę stała niedaleko.
- Mam nadzieję.. - wziął głęboki oddech, a ja oddaliłam się do pomieszczenia, w którym wszyscy przebywali. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz