Rozdział XXVII
Obudziłam się jak codziennie w nocy o trzeciej trzydzieści. Zawsze wtedy chciało mi się pić. Otworzyłam oczy, przekręciłam głowę w stronę okna, a obok mnie leżał Zbyszek. Przetarłam oczy ze zdziwienia i sprawdziłam czy to aby na pewno on. Wszystko się zgadzało. Ale on miał spać w salonie.. Nie chciałam go budzić, poszłam do kuchni, napiłam się soku i wróciłam do łóżka i popatrzyłam na śpiącego Zbyszka. Wyglądał słodko. Położyłam się a Zibi instynktownie mnie przytulił. Poczułam się bezpiecznie. Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Rano obudziłam się o siódmej trzydzieści. Podeszłam do okna, a tam mgła, zimno, wszędzie szron. Jesień powoli dobiegała końca. Poszłam do garderoby skąd wyciągnęłam niebieski sweterek czarne rurki. Potem leniwie udałam się do kuchni, wstawiłam mleko i wyjęłam płatki. Po chwili zjawił się zaspany Bartman w samych bokserkach.
-Dzień dobry kochanie - pocałował mnie policzek.
- No dzień dobry. A może mi wyjaśnisz co robiłeś w moim łóżku?
- Czułem się samotnie, bałem się sam.
- No no, bo Ci uwierzę. - zaśmiałam się - To może byś się spytał, a nie po prostu ładował mi się do łóżka.
- Przepraszam, wybaczysz, prawda? - przytulił mnie.
- A mam inne wyjście?
- Raczej nie - zaśmiał się.
Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się i wyszliśmy z domu. Pożegnaliśmy się i każde z nas odjechało swoim autem. Dzień minął spokojnie, ciągle uczyłam się nowych rzeczy, szkoliłam się przy Maćku. Wieczorem po powrocie do domu, siadłam przed kompem z kubkiem kawy, przeglądnęłam różne strony i portale. Zadzwonił na skype Seba, przegadaliśmy dwie godziny. Znów poczułam się jak za dawnych lat. Wysłał mi kilka swoich propozycji na pierścionek zaręczynowy. Obiecałam pokazać je Karolinie. Pożegnaliśmy się i wyłączyłam laptopa. Umyłam się, pooglądałam tv, akurat leciał jeden z moich ulubionych filmów. O północy przyniosłam się do sypialni, gdzie zasnęłam.
Kolejne dni nie wnosiły wiele nowego - praca, dom, praca, dom. Rzadko kiedy miałam chwilę dla siebie, nie wspominając o chwili dla Zbyszka. Ciągle chodziłam zdenerwowana, do tego miałam załatwić sprawę pierścionka dla Karoli. Za każdym razem próba rozmowy z nią na ten temat kończyła się bez efektów. W piątek rano, po kolejnym telefonie od coraz bardziej zestresowanego Sebastiana postanowiłam zabrać ją do zakładu jubilerskiego i pokazać kilka propozycji. Innej opcji nie było. Zadzwoniłam do niej przed samym wejściem do pracy i znając swój dzisiejszy rozkład dnia, umówiłam się na spotkanie z nią koło trzynastej. Była zdziwiona, że w trakcie pracy mogę z nią wyjść, ale się ucieszyła i zgodziła. Równo o wyznaczonej godzinie zjawiłam się na mieście. Miałam godzinną przerwę, więc zostawiając czas na dojazdy musiałam się zmieścić w dwudziestu pięciu minutach. Od razu zaciągnęłam ją tam gdzie chciałam.
- Po co ty mnie tu ciągniesz?
- Się dowiesz. Cierpliwości kochana.
- Mam nadzieję.
Weszłyśmy do sklepu. Zewsząd otaczały nas błyskotki - naszyjniki, bransoletki, kolczyki, zegarki, pierścionki i wiele wiele innych takiego typu rzeczy. Podeszły do nas dwie ekspedientki. Poprosiłam początkowo o pokazanie kolczyków, przechodziłyśmy po wszystkich stoiskach. Po wielu prośbach, musiałam jej cokolwiek powiedzieć, dlaczego tu przyszłyśmy.
- Widzisz, miałam zachować tajemnicę, ale inaczej nie umiałam tego od Ciebie wyciągnąć. Seba prosił mnie, żebym dowiedziała się co Ci się podoba, a on w ramach tego, że nie może z Tobą być na ślubie Marty i Roberta, kupi i da w prezencie.
- Ooo, serio?
- No tak, tylko proszę Cię, nie wydaj mnie.
- No jasne! No to już coś patrzę.
Oglądałyśmy jeszcze chwilę te wszystkie rzeczy, coś tam wybrała. Szczerze, nawet nie wiem co wybrała. Na samym końcu, jak już miałyśmy wychodzić, pokazałam jej pierścionki. Nie chciała żadnego przymierzać, ale ja też zaczęłam szukać, więc i ona uległa. Oczy zaświeciły jej się na widok drobnego pierścionka wysadzanego małymi brylancikami.
- Kiedyś, jak Seba mi się będzie chciał oświadczyć , to nie chcę innego pierścionka, tylko ten!
- No to długo nie będziesz na to czekać - powiedziałam pod nosem.
- Co mówisz?
- Nie, nic. Mówię, że jak będzie się oświadczał to go tutaj przyprowadzę.
- No, mam nadzieję. Tak w ogóle, tyle lat już jesteśmy parą, a on nic.
- Może nie jest gotowy.
- Może.. Nie wiem, będę musiała z nim pogadać, jak przyjedzie, o naszym związku..
- No, a kiedy przyjedzie?
- Nie wiem. Nie odzywa się nic od przedwczoraj.
- Aaa, no to nie fajnie. Dobra, idziemy?
- Tak, tak. Dziękujemy, do widzenia.
- Do widzenia! - wyszłyśmy przed sklep i udałyśmy się w stronę mojego samochodu. - Jak przygotowania do ślubu Marty?
- Wszystko dopięte na ostatni guzik. Ja jako świadkowa mam urwanie głowy, wszystkiego muszę dopilnować. Teraz od razu jadę do niej i razem na salę weselną, sprawdzić jak idzie przygotowanie. Jutro to w ogóle, nawet minuty dla siebie nie będę miała.
- Ale to tylko jeden taki dzień w życiu Twojej siostry. Serio, zazdroszczę jej. Mój związek ze Zbyszkiem trwa niecały tydzień. Pewnie się rozstaniemy niedługo.
- Dlaczego?! - wrzasnęła Karola.
- Teraz nawet od paru dni się nie widzieliśmy, a nasz kontakt to jakiś jeden, może dwa telefony dziennie. On jest zajęty treningami, ja pracą w studiu fotograficznym. Na dłuższą metę, to będzie bez sensu.
- Ale wy do siebie pasujecie, musicie być razem.
- Ja nie wiem, pożyjemy, zobaczymy. Dobra, uciekam, bo zaraz mi się kończy przerwa w pracy. Odezwij się jak znajdziesz czas po tym całym zamieszaniu. Złóż Marcie i Robertowi życzenia ode mnie, buziaki! - wsiadłam do auta i popędziłam do pracy. Zadzwoniłam też do Seby, informując o zdobyczy, przesłałam fotkę, którą zrobiłam potajemnie i w idealnym momencie zjawiłam się na miejscu. Dotrwałam do końca i totalnie wymęczona o 17.30 wróciłam do domu. Nie marzyłam o niczym innym, jak o gorącej kąpieli w wannie, wypiciu kawy, zjedzeniu czegokolwiek i pójściu spać. Mimo, że nie wykonywałam fizycznej pracy, to siedzenie przed komputerem i wybieranie z trzystu zdjęć tylko pięciu, albo ustawianie jakiejś osoby i ciągłe przekrzywianie głowy jest męczące. Pomyślałam sobie, że od jutra weekend, więc będzie chwila spokoju. Już szłam do łazienki, kiedy dostałam sms.
- " I jak w pracy? " - nieznajomy numer, od którego dostałam wiadomość niedawno w sklepie.
- " Dobrze.. A ty kiedy się ujawnisz?"
- " Już niedługo, nie martw się. Mam nadzieję, że wtedy się ucieszysz"
- " Nie wiem.. "
- " Idź, odpoczywaj. Zasłużyłaś."
- " Dzięki, kimkolwiek jesteś."
Nalałam wody do wanny i wzięłam godzinną kąpiel. Potem zrobiłam sobie kawy i włączyłam laptopa. Na stronie głównej pewnego portalu wyświetliła się informacja - " Sensacyjna wiadomość dla fanek Bartmana, znów jest wolny! "
- Co proszę?! - wrzasnęłam. Wzięłam telefon i wykręciłam numer do Zbyszka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz