Rozdział XV
-Co Ty robisz? - zapytałam.
-Przyszedłem - uśmiechnął się.
-Tyle to ja widzę, ale dlaczego mnie tak łapiesz?
-A co? Nie mogę?
-Nie, nie możesz, przecież znamy się dopiero od kilku godzin - zrzuciłam jego ręce ze swoich bioder.
-No i co z tego?
-Nie chcę, żebyś tak robił, bo aktualnie nie szukam swojej drugiej połówki. Dobrze o tym wiesz.
-Spokojnie, tylko żartowałem. - powiedział.
-Dla mnie nie było to zabawne, więc nie życzę sobie takich rzeczy.
Zostawiłam go, podeszłam do barierek i zaczęłam robić zdjęcia. Wynik meczu mnie nie zadowolił. Soviacy przegrywali 21 do 23. Po zdobyciu 21 punktu na zagrywce pojawił się Zibi. Trzymałam mocno kciuki i liczyłam na to, że zdobędzie, tak jak w poprzednim secie, kilka asów serwisowych i wyjdziemy na prowadzenie. Bartman jak zwykle wyciągną przed siebie rękę z piłką i popatrzył na mnie, ale nie tak jak wcześniej. Widziałam w jego oczach zdenerwowanie i złość chyba celowo wymierzoną we mnie. Atakujący podrzucił piłkę, uderzył i.. trafił w siatkę.
Czas na piłkę setową drużyny przeciwnej. Serwował Wlazły, prosto na ZB9. Oberwał w brzuch. Upadł na ziemię, ale piłka odbiła się od niego i poleciała w trybuny, a za nią pobiegli Igła z Pitem. Niestety na nic się to nie zdało. Set przegrany. Nasi siatkarze smutni zeszli z boiska. Podbiegłam do barierek i zawołałam Zbyszka, ale nie zareagował. Po chwili zawołałam w końcu Piotrka, który od razu do mnie podszedł.
-Co jest z Bartmanem?
-Oberwał mocno w brzuch z prędkością 100 km/h, więc się nie dziw. Ma kilka siniaków na brzuchu, ale i tak prawdopodobnie nie wejdzie już podczas tego meczu na boisko.
-A czemu Zibi nie zareagował, jak go wołałam? Nie słyszał czy co?
-Słyszał, nawet sam mu pokazywałem, ale powiedział, że jest na Ciebie wkurzony.
-Za co?
-Za to, że się obściskiwałaś z tym dziennikarzem.
-Ja?!
-Tak, wszyscy widzieliśmy.
-No ale przecież to było tylko i wyłącznie na żarty.
-Ja też tak pomyślałem, ale ZB9 już nie i nie daje się przekonać. za chwilę będzie oglądał mecz na trybunach, więc może uda Ci się z nim porozmawiać.
-Ok, spróbuję. Dzięki. Powodzenia w następnych setach. Leć już na boisko.
-Nie ma za co i dziękuję.
Rozejrzałam się po hali. Zobaczyłam jak Zbyszek zajmuje miejsce na trybunach. Od razu do niego pobiegłam.
- No, jak się czujesz? - zapytałam, ale milczał. Stanęłam przed nim, zasłaniając mu mecz. Bezczelnie mnie odsunął i patrzył dalej. - Zbyszek, do cholery, mówię do Ciebie!
- Zostaw mnie.
- Bo?
- No bo tak. Sama dobrze wiesz.
- Ale co ja Ci zrobiłam?
- Pomyśl.
- No nie wiem, oświeć mnie.
- Jak nie wiesz, to nie ważne. Olewam już to, zejdź mi z oczu.
- Ej, co?
- No to co słyszałaś. Tu do mnie mówisz, że potrzebujesz czasu, ale tulić i całować się z tym chłoptasiem możesz.
- Ale ja się z nikim nie całowałam!
- Nie kłam.
- Czy ja mogłabym Cię okłamać?
- No jak widać..
- No przestań..
- Daj mi spokój, idź sobie do tego Adriana czy jak on się tam nazywał.
- Antoni i nie dam spokoju, dopóki się nie pogodzimy.
- Ale ja mam Cię już gdzieś, odejdź stąd, po prostu!
- Jesteś pewien?
- Jak nigdy, żegnam.
Odeszłam stamtąd, a łzy spłynęły mi po policzkach. Cholernie zabolało. Podbiegłam do Dagi i się przytuliłam, a zaraz dołączyła do mnie Justyna, Kasia i Karolina. Wszystkie nie wiedziały co się stało, ale wiedziały, że związane to było ze Zbyszkiem. Jednak nie miałam siły im niczego tłumaczyć, po prostu tylko płakałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz