Rozdział IX
- Oo, to wy?
- No my, a kogo się spodziewałaś? - wypaliła Kaśka
Ja stałam jak wryta, bo Karolina była w koszuli.. tak, Bartmana. Tą chabrową poznam wszędzie.
- W sumie to nikogo, stąd też mój wygląd - zaśmiała się - wchodźcie.
W mieszkaniu panował względny porządek. Zawsze się zastanawiałam, po co jej samej trzypokokowe mieszkanie. Ale jak chciała, tak miała. Zabrała nas do salonu i zaproponowała coś do picia.
- A tak w sumie, co was tu sprowadza? - powiedziała nalewając soku do szklanek.
- To, że księżniczka nie raczyła od wczorajszego wieczoru odebrać telefonu ani się odezwać.
- Ja? No gdzieś zgubiłam telefon, pewnie w torebce i zapomniałam. Przepraszam.
- No a my się o Ciebie martwiłyśmy. - z troską w głosie skwitowała Kasia.
- Oj już, nie gniewajcie się.
- A tak w ogóle chciałam zapytać, czemu zniknęłaś tak nagle?
- Źle się poczułam, więc Zibi mnie przywiózł do domu.
- A ja nie mogłam? - zapytałam wkurzona - Mogłaś chociażby podejść do stolika i nam o tym powiedzieć.
- Byliście zajęci sobą.
- My? To znaczy kto?
- No i ty i Kaśka, i chłopaki.
- No proszę Cię, Karola. Rozmawialiśmy tylko. Tak trudno było się odezwać albo napisać sms?
- Najwidoczniej.. - dodała wkurzona Kasia.
- Ej no, dziewczyny proszę was. Nie róbcie mi problemów. Dzisiaj przyjeżdża Sebastian i nie mam ochoty się denerwować. Robicie coś z niczego.
- Przypomniał sobie łaskawie o swojej dziewczynie? Miło. To nie wiem jak ona - wskazałam palcem na moją towarzyszkę - Ale ja Ci nie będę przeszkadzać. - wstałam, zabrałam swoje rzeczy i poszłam do drzwi.
Katarzyna zrobiła to samo i obie wyszłyśmy wkurzone z domu Karoliny. Wsiadłyśmy do auta i w ciszy odjechałyśmy.
- Nie wiem co się jej stało. Nigdy taka nie była. - zaczęła Kaśka
- Nie wnikam. Wkurzyła mnie, no jak tak można, no. Przyjaźnimy się już tyle lat i nigdy niczego takiego nam nie odwaliła.
- Myśli, że jak się przespała z Bartmanem, to może wszystko - krzyknęła Kasia
- Coooo?! - o mało co nie wjechałam w drzewo przy drodze.
- Ej, spokojnie. Takie jest moje przypuszczenie. Nie zauważyłaś, że była w jego koszuli? On wczoraj do klubu wrócił tylko w koszulce. Myśleliśmy, że zostawił ją w szatni, ale najwyraźniej została u kochanki.
- Trudno było nie zauważyć. Ej, jak mogłaby się z nim przespać? Przecież Sebastian przyjeżdza, a ona z nim dalej jest.
- Może kolejna, która się zmieniła wczoraj.
- Nawet mnie nie dobijaj. Mimo, że tyle czasu go nie widziałam, to kiedyś był moim przyjacielem i byłoby mi go szkoda.
- No troszkę. Moim dobrym znajomym, którego zawsze wkurzałam i irytowałam. - zaśmiała się. - Tak, to były cudne czasy.
- Potwierdzam. Dobra, gdzie Cię w sumie odwieźć?
- Jeśli możesz to na halę, odwiedzę Piotrka, a potem pojadę z nim do mnie do domu.
- Już chcecie razem zamieszkać?
- Nie, no co ty. Pojedziemy do mnie na kolację, a potem on wraca do siebie, bo przecież niedługo mecz.
- A no, zapomniałam. Kolacja przy świecach o 16? - zaśmiałam się.
- Nie głupolu, pojedziemy i może jakiś film obejrzymy, albo pogadamy.
- Dobra dobra, ty już mi tu kitu nie wciskaj.
- A idź ty. Ty tylko o jednym.
- Ja? A kto wypalił o nocy Bartmana z Karoliną?
- Oj tam, cicho.
- Haha, okej. Proszę, dowieziona pod halę cała i zdrowa. Pozdrów Pita i baw się dobrze.
- No, dziękuję. Odezwę się jutro, na razie - wysiadła z auta i mi pomachała.
Popatrzyłam na zegarek, była dopiero 14. Stwierdziłam, że w sumie mogę już wracać do domu. Zajechałam tylko do MC po szybki obiad i mogłam ruszać. Niecałe pół godziny później byłam pod moim pięknym, białym budynkiem mieszkalnym. Weszłam do domu, otwierając sobie drzwi kluczem. Poczułam zapach naleśników, który dobiegał z kuchni. Poszłam więc w tamtą stronę, gdzie mama kończyła smażyć ostatniego placka.
- Oo, księżna zawitała w nasze skromne progi, witam witam.
- A zawitałam, przywiódł mnie zapach naleśników - odpowiedziałam skubiąc kawałek.
- Aż tak śmierdzi? - zaśmiała się mama i dostałam po łapach.
- Pachnie. Wiesz ile mam Ci do opowiedzenia?
Nie mogłam się powstrzymać od zjedzenia kilku placków razem z całą rodziną. Usiadłam więc z nimi do stołu i opowiedziałam wszystko co się wczoraj działo.
- Ej, właśnie! Skąd ty znasz tego całego Adama, od którego odbierałam bilety? - zapytałam Dagi
- Moja słodka tajemnica. Ale przynajmniej mamy bilety!
- No mamy, mamy. I tak Ci nie odpuszczę i mi powiesz. A kto jest jego słynym kuzynem?
- Nowakowski, nie mówiłam Ci?
- Nie. Ale fajnie!
- No ba. Kogo zabierasz na mecz?
- Serio masz tylko jedno wolne miejsce?
- No niestety.
- To chyba Kasię.
- O, trafny wybór. Kaśkę od zawsze lubiłam.
- Miło. A ty kogo zabierasz?
- Zobaczysz w niedzielę - uśmiechnęła się.
Rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Wstałam po niego i spojrzalam na ekran. Były dwie wiadomości i jedno nieodebrane połączenie. Wszystko z jednego numeru, z tego nieznanego. Otworzyłam pierwszą z nich " Będziesz? Czekam" i drugą " Jednak nie przyjdziesz? Szkoda, bo chciałem Ci coś powiedzieć". Odpisałam " Nadal nie wiem kim jesteś. Mogę się tylko znów domyślić, że to ty Zbyszek, a nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Przestań mnie napastować i daj sobie spokój!" Rzuciłam telefonem na łóżko i wróciłam do stołu. Dopiłam mój sok pomarańczowy i stwierdziłam, że pójdę do siebie. Włączyłam laptopa i pomyślałam, że fajnie byłoby wyprowadzić się od rodziców i się usamodzielnić. Zaczęłam szukać jakiejś pracy. Wyświetliłam pierwszą stronę z ogłoszeniami i przejrzałam kilka z nich. Jedno wydało mi się całkiem sensowne : " Praca w studiu fotograficznym na rynku. Płaca zależna od ilości wypracowanych godzin. Więcej informacji dostępnych pod telefonem..." Od zawsze pasjonowałam się fotografią, więc w sumie czemu nie? Postanowiłam zadzwonić i dowiedzieć się czegoś o tym. Porozmawiałam chwilę z miłym panem i umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną na poniedziałek. Kazał mi zrobić kilka portretów i przynieść wywołane ze sobą. Podziękowałam i się wyłączyłam. Postanowiłam do czasu, kiedy nie będę miała pewności, czy dostanę tę pracę, nic nie mówić rodzinie. Zapisałam sobie przypomnienie w telefonie i zaczęłam szperać po innych stronach z ogłoszeniami. Znalazłam też fajne mieszkanie blisko centrum. 2 duże pokoje w apartamentowcu na drugim piętrze. Przestronne, jasne wnętrze, duża kuchnia i łazienka. Idealne dla mnie. Cena tak właściwie nie była wygórowana - 190 000 zł. Pomyślałam, że od urodzenia babcia i rodzice gromadzą mi pieniądze na książeczce, czasem nawet kilka tysięcy miesięcznie, w zależności od wypłaty babci i rodziców. Uzbierało się na pewno z ponad 200 000 więc pierwsze samodzielne kroki będą. Zadzwoniłam pod podany numer i popytałam o kilka rzeczy. Pani zależy na szybkiej sprzedaży dlatego może opuścić do 185 000 zł. Powiedziałam, żeby przytrzymała ofertę dla mnie do jutra, wtedy dam jej znać. Postanowiłam zejść na dół i pogadać z rodzicami. Usiedliśmy w salonie i długo gadaliśmy. Na początku byli przeciwni, ale w końcu pozwolili mi. Zastrzegli tylko, że pojadą ze mną je obejrzeć i podjąć decyzję. Miałam 24 lata, więc należało mi się trochę samodzielności. Podekscytowana wróciłam na górę i napisałam sms do Kasi " Przeprowadzam się do centrum, kupuję mieszkanie, będę samodzielna! Aaaaaa! Buziaki!". Chciałam wysłać identyczną wiadomość do Karoliny, ale powstrzymałam się i ostatecznie tą treść przesłałam Justynie. Chwilę później dostałam od obu odpowiedzi - " Nawet nie wiesz jak się cieszę! Jutro musisz mi wszystko koniecznie opowiedzieć! Buziaki" i " Gratuluję, już wiesz jak mogłam tak szybko podjąć decyzję. Musisz mi je koniecznie pokazać. Do zobaczenia w niedzielę." Odłożyłam telefon na bok i wzięłam się za książkę - Biografię Anastasiego . Kupiłam ją sobie kilka dni temu, ale nie miałam zbytnio czasu się za nią zabrać. Teraz wreszcie w spokoju mogłam poczytać. Koło 20 zjadłam kolację, poszłam się umyć i po 21 byłam już w łóżku. Założyłam słuchawki i włączyłam sobie "Nieodporny Rozum" - Eweliny Lisowskiej. Słowa pasowały do mnie idealnie - " Namieszałeś w mojej głowie, jednym gestem, jednym słowem.." pomyślałam. W tym samym czasie dostałam sms - " Wyjrzyj jak za starych czasów za okno" z kolejnego nieznanego mi numeru. Coś mnie podkusiło i to uczyniłam. Podeszłam, otworzyłam roletę i zerknęłam w stronę ogrodu. Stał tam Sebastian z wiązanką kwiatów. Na sam jego widok, pomimo mojej złości na niego, uśmiechnęłam się. Pokazałam mu gest zapraszający i sama zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, a Sebastian mocno mnie przytulił. Mama zapytała z salonu tylko kto przyszedł, odpowiedziałam jej, że znajomy i zabrałam go do siebie na górę. Wręczył mi bukiet, który trzymał w rękach. Wsadziłam go do wazonu, który miałam w pokoju, nalałam wody i postawiłam na biurku. Wygodnie rozsiadłam się obok niego na moim łóżku i zapytałam o cel jego wizyty.
- Wiesz, ostatnio Cię zaniedbałem bardzo, za co Cię naprawdę przepraszam. Nie miałem na nic czasu.
- Tyle zauważyłam, że nie masz dla mnie czasu.
- Nie tylko dla Ciebie, dla wszystkich. Miałem non stop koncerty, wyjazdy, spotkania. Nie dawałem rady. Jeśli ktoś się do mnie odzywał, to odpisywałem, a poza tym sam z nikim nie zaczynałem rozmowy.
- Super, bardzo się cieszę, jeszcze coś masz na swoje wytłumaczenie?
- Serio. Przepraszam Cię. Wyrwałem się na tydzień z Poznania do Rzeszowa. Jak dostałem to wolne to od razu pomyślałem o Tobie, Kasi i Karolinie. Co do tej ostatniej.. Brak mi słów..
- To znaczy?
- Rozstaliśmy się dzisiaj, przed chwilą. Stwierdziła, że mnie nie kocha.
- Coooo?
- No to co słyszysz..
- Nie wierzę..
- To uwierz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz