wtorek, 1 stycznia 2013

Kolejny Rozdział. :D

Rozdział VIII

Mój budzik zadzwonił o 9. Otworzyłam oczy, przeciągnęłam się i dobrze nastrojona przez "Ona tańczy dla mnie" podeszłam do okna. Na dworze było dość zimno, na szczęście białe płatki jeszcze się nie pojawiły. Obróciłam się i podeszłam do szafki obok łóżka. Z torby wyjęłam miętowe rurki i biały sweterek oraz bieliznę. Ubrałam się i postanowiłam zejść na śniadanie. Zabrałam telefon, zamknęłam drzwi i poszłam w stronę windy. Nacisnęłam przycisk i chwilkę poczekałam, po czym wsiadłam i zjechałam na parter. Wysiadłam i przeszłam koło recepcji, gdzie był ten sam miły pan co wczoraj wieczorem. Przywitał się i zapytał czy podobał się pokój i jak minęła noc. Odpowiedziałam, że dobrze i poprosiłam o wskazanie restauracji. Powiedział, że trzeba przejść do końca korytarza i w lewo. Podziękowałam i udałam się na śniadanie. Usiadłam w rogu sporego pomieszczenia. Kelner podał mi kartę i odszedł. Przejrzałam i zdecydowałam się na tosty francuskie i kakao, jak za starych, dobrych czasów. Jak chodziłam do podstawówki, mama codziennie rano mi takie robiła. Złożyłam zamówienie i sięgnęłam po gazetę, która leżała obok. Chwilę później zobaczyłam, że zaraz obok siedzi Justyna. Podeszłam się przywitać. Siedziała z jakimś chłopakiem, skądś go znałam. Zapytałam, czy mogę się dosiąść, a ona wskazała mi ręką krzesło obok niej.
- A co ty tutaj robisz tak właściwie? Czemu nie w domu?
- To samo pytanie mogę zadać Tobie - uśmiechnęła się.
- Ja wróciłam późno z imprezy, więc nie chciałam się pchać do domu.
- A ja się wyprowadziłam od siebie i przeprowadzam się z nim do Bełchatowa - szczęśliwa wskazała na mężczyznę obok - przenoszę się dopiero od poniedziałku, ale już się znalazła osoba, która chciała wynająć mój domek.
- Wyprowadzasz się i nic mi nie powiedziałaś? - udawałam obrażoną, a w tym czasie kelner przyniósł moje jedzenie.
- Z Karolem podjęliśmy taką decyzję jakiś tydzień temu, a nie gadałyśmy ze sobą od kilku  miesiący.
- Wczoraj rozmawiałyśmy!
- Oj tam, zapomniałam zwyczajnie.
- Dzięki.. A może przedstawisz mi swojego ukochanego?
- Fanka siatkówki i nie wie kto to?
- Szczerze, to kojarzę, ale nie umiem przyporządkować.
- Karol - podał rękę - Kłos, dla ścisłości, Bełchatów się kłania.
- O jeju, serio? Faktycznie! Tak mi wstyd, że Cię nie rozpoznałam, przepraszam! Kinga - uścisnęłam dłoń siatkarza. - to od kiedy ze sobą jesteście?
- Od jakiś dwóch miesięcy, Karol zaproponował, żebym się do niego przeprowadziła. I tak mnie w sumie tu nic nie trzyma.
- No ładnie, ładnie.. To gratuluję z całego serca. A na Ciebie świnio - wskazałam palcem na Justynę - obrażam się, że przez tyle czasu nic się nie odzywałaś.
- Wybaczysz jej, jak Cię do nas zaproszę? I zabiorę na trening pszczółek? - zapytał Karol, robiąc przy tym minę kota ze Shreka.
- Zastanowię się - zaśmiałam się i wzięłam ostatni łyk swojego kakao. - Muszę się zbierać. Zadzwoń albo napisz któregoś dnia, to pogadamy. Na razie, papa.
Przytuliłam ich i wyszłam z restauracji. Poszłam do swojego pokoju i zabrałam rzeczy. W recepcji zapłaciłam i wyszłam z hotelu. Wsiadając do auta usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wyjęłam go z torebki i odebrałam.
- No hej, jak minęła nocka? - Kaśka zapytała podekscytowana - bo moja cudownie.
- A całkiem spokojnie, odpoczęłam sobie. Cudownie, w sensie, że?
- W sensie, że Piotrek zaprosił mnie do siebie na noc.
- Chcesz mi powiedzieć, że..
- Nie, głupia, aż tak się nie zmieniłam. Nic poza przytalaniem i całowaniem nie było. Spaliśmy na osobnych łóżkach.
- Eeeej, a już myślałam, że dołączyłaś do naszego zacnego grona.. I jak tam w ogóle?
- No genialnie, chyba się w nim zakochałam, a on we mnie. Aaaaaaa!
- Jaaa, no to nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. Czyli para?
- Prawie, jeszcze o tym nie gadaliśmy.
- No to gadajcie. Ja się właśnie zbieram do domu, już w aucie siedzę.
- No to poczekaj, jedź do galerii, spotkamy się tam za pół godziny, to pójdziemy na kawę.
- Hmm. No w sumie , czemu nie. To za 30 minut się widzimy. Na razie!
- Papa.
Wyłączyłam się i zadzwoniłam do mamy. Powiedzialam, że wrócę wieczorem. Już chciałam odpalać silnik, ale dostałam sms. Numer nieznany mi. O treści : " Chcę pogadać, spotkamy się na obiedzie?" Odpisałam " A kim jesteś i o czym chcesz rozmawiać?" Rzuciłam telefon na fotel pasażera, włączyłam radio, w którym aktualnie leciało "Tak blisko" - Rafała Brzozowskiego i w tym rytmie ruszyłam do galerii. Kilka minut później byłam na miejscu, zabrałam telefon i torebkę i poszłam do kawiarni. W międzyczasie spojrzałam na ekran komórki i odczytałam kolejną wiadomość, o treści " o 15 w Bohemie, tam się wszystkiego dowiesz" na którą odpisałam " Zbyszek, jeśli to ty, to nie warto. Nie przyjdę. Idź trenować." I schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam w mojej ulubionej kawiarence i czekałam na przyjście Kasi. 5 minut później pojawiła się razem z Piotrkiem, trzymając go za rękę. Uśmiechnęłam się i zapytałam
- Znaczy, że mam gratulować?
- No jeśli musisz - Pit się zaśmiał, a ja mocno ich przytuliłam i szepnęłam Kasi, że się cieszę.
- No to jak, może zamiast kawy, to szampana?
- A ty przypadkiem nie autem?
- A no niestety. To musimy to kiedy indziej opić.
- Może w niedzielę, po meczu?
- Jasne, ja chętnie. Może w dodatku podłączymy pod to sukces na meczu Resoviaków?
- Oj chciałbym, ale nie będzie tak łatwo. Ale ogólnie ja też chętnie.
- No to jesteśmy umówieni.
- Jak tam Zbyszek?
- Zibi? A jak ma być? Nijak. Nie odezwał się, nawet nie mam jego numeru ani on mojego. Więc jest fajnie.
- Serio? Hmm, no to trochę szkoda, bo wyglądał wczoraj jakby był w Tobie zakochany - Kasia się uśmiechnęła.
- Wyglądał, czy nie wyglądał, mniejsza z tym. Ja tam na niego zlewam.
- Na Zbyszka? No co ty. Nie lecisz na niego jak wszystkie? - zapytał ze zdziwieniem Piotrek
-  Nie, zupełnie nie. Chłopak jak każdy inny.
- No, no. Widzę że nie tylko ja się przez jeden wieczór zmienilam.
- Jak widać. Chociaż czekajcie, przysłał mi ktoś sms, możliwe, że to on. Ale mi się nie chce z nim widzieć.
- Dlaczego?
- No bo nie chcę, po co? Nie chcę być teraz z nikim w związku, a on sobie coś może pomyśleć.
- A co napisał dokładnie?
- Masz, przeczytaj - podałam jej telefon. Piotrek nachylił się i czytał razem z Kasią.
- Może faktycznie to nie Zibi? Albo ogólnie powinnaś się spotkać?
- A kto inny?
- Ty wiesz kto..
- Niee.. Myślisz?
- Jest to możliwe..
- Ale on? Który sobie wyjechał tak daleko, nie odzywał się tyle czasu i nagle miałby się odezwać?
- Może sobie przypomniał.
- Nie wiem..
- To idź się spotkaj, inaczej się nie przekonasz.
- Dobra, nie wiem, nie ważne. Masz jakieś wieści od Karoliny?
- Wczoraj tylko Zibi przekazał, że odwiózł ją do domu taksówką i tyle. - wtrącił Pit
- Do mnie się nie odezwała. Trzeba może ją nawiedzić, to się dowiemy czegoś.
- No w sumie możemy jechać. Piotrek, jedziesz z nami?
- Za godzinę mam trening, to pojadę już na halę. Mogę Was podrzucić do niej.
- Nie, nie trzeba. Ja mam auto, to zabiorę Kasię - uśmiechnęłam się.
- No jak chcecie.
- Dobra kochanie, to my lecimy - namiętnie go pocałowała
- No no, chodź już - zaśmiałam się i pociągnęłam ją za rękę - na razie !
- Odezwę się później, pa kochanie!
Wyszłyśmy z galerii i wsiadłyśmy do peugeota. Rozmawiając ruszyłyśmy w stronę domu Karoli. Kilka minut później dotarłyśmy do niej. Wysiadłyśmy, poszłyśmy w stronę mieszkania i zadzwoniłyśmy dzwonkiem. Chwilę później drzwi otworzyła nam Karolina w męskiej koszuli..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz