Rozdział II
- Jak ty to zrobiłaś? Opowiadaj! - wrzasnęłam. Wstała po cichu, otworzyła laptopa, wzięła kartkę i coś na niej zapisała, a następnie podała mi ją. Nie wiedziałam o co chodzi. Na kartce widniał adres w Rzeszowie i dane jakiejś osoby.
- Co to? - zapytałam obracając kartkę w dłoni.
- Odbierz stamtąd jutro bilety. Powołaj się na mnie, wydadzą Ci je bez problemu.
- Sama możesz po nie pójść, mi się nie chce - odpowiedziałam rozkładając się wygodnie na jej łózku.
- Jutro jest czwartek jakbyś nie zauważyła. Idę do szkoły, nie jestem leniem tak jak ty. - próbowała mnie zepchnąć z łóżka, ale byłam za silna.
- Ja się lenię? Ja studiowałam i już skończyłam, a ty masz przed sobą jeszcze dwa lata liceum. Tobie się nic nie chce i jesteś wiecznie zmęczona życiem. Postaw się w mojej sytuacji. - mówiąc to poddałam się i wstałam, kierując się ku wyjściu. - Ale okej, pójdę po to, tylko kto to jest i o której mam tam być?
- Jest mi to obojętne, nie ważne. Po prostu odbierz. - zrobiła to samo, co ja, kiedy ona była w łazience. Chciałam w sumie zacząć się z powrotem dobijać do drzwi, żeby się cokolwiek dowiedzieć, ale odpuściłam i zeszłam piętro niżej, do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Poczytałam kilka plotkarskich portali, obejrzałam kolejny odcinek " Julki " i sprawdziłam, czy aby na pewno Vesper nie dodała nowego rozdziału. Niestety nic nowego. Postanowiłam znowu przeczytać wszystko od początku, może jakieś nowe elementy zauważę i dowiem się co może się stać w następnym rozdziale.
- Szkoda w sumie, że nie zdawałam na jakąś fizjoterapeutkę albo coś w tym stylu. Nie ma to jak pokusić się o skończenie psychologii i nie mieć żadnej pracy, trzeba być mną. - powiedziałam sama do siebie i włączyłam kolejny rozdział.
Wyjechać gdzieś z siatkarzami, spotykać ich codziennie - marzenie, które nigdy się nie spełni. Popatrzyłam na zegarek, była druga w nocy. Miałam wyłączać laptopa, kiedy przypomniałam sobie o kartce od Dagi. Postanowiłam sprawdzić kim jest owy człowiek i gdzie jest dokładnie wskazane miejsce. Mieszkałam na obrzeżach Rzeszowa od jakiś dwóch lat, ale rzadko kiedy ruszałam się gdzieś poza uczelnię i dom. Przeprowadziłam się tu z Wrocławia razem z rodzicami i Dagmarą, bo tato dostał naprawdę dobrą pracę. Dzięki temu mogliśmy kupić piękny dom z ogrodem. Niedawno zdałam też kurs na prawo jazdy i jak na 24 latkę przystało, zakupiłam piękne czerwone autko, a właściwie, to rodzice mi kupili, ale mniejsza z tym.
Wpisałam w wyszukiwarkę to, co było na kartce i wyskoczyło mi kilka profili na facebooku i mapka. Łatwo odczytałam, że podany adres znajdował się jakieś 10 minut drogi od mojej byłej uczelni.
- Nie będę przynajmniej miała problemu z trafieniem - pomyślałam i włączyłam jeden z podanych profili na portalu społecznościowym. Nic mi nie mówił, to samo drugi i trzeci. Wszystkie te trzy osoby mieszkały w Rzeszowie, jednak raczej niewiele miały ze sobą wspólnego, oprócz identycznego imienia i nazwiska. Znowu popatrzyłam na zegarek, była 2:45, wypadało pójść spać. Zamknęłam laptopa, nastawiłam budzik na 9:30 i wygodnie ułożyłam się w moim wielkim łóżku.
Obudził mnie dźwięk mojego budzika - " Ona tańczy dla mnie". Od razu się uśmiechnęłam, ta piosenka na mnie dobrze działała, kojarzyła mi się z siatką, a poza tym mój sen był naprawdę genialny - spotkanie z największymi idiolami - Zibim, Kurasiem i Dzikiem.
- Gdyby sny były rzeczywistością.. - przeciągnęłam się i wstałam. Popatrzyłam za okno, a tam wielka ciapa. Niby śnieg rozmoczony deszczem, okropieństwo. Odeszłam od okna i udałam się w stronę garderoby. Wybrałam jakiś czerwony sweterek a do tego ciemne rurki. Zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Rodzice właśnie zabierali się za posiłek.
- Dzień dobry - powiedziałam radośnie - Co dobrego dla mnie macie?
- Dla Ciebie? Kopa w cztery litery. - odpowiedział jak zwykle mój tatuś
- Miły od rana jak zawsze - uśmiechnęłam się i zabrałam się za zrobienie kanapki z serkiem. - Zaraz jadę do centrum, chcecie coś?
- Do centrum? A po co?
- Daga wysłała mnie po odbiór biletów na niedzielny mecz, mamy zamiar iść. O właśnie, pozwolicie jej, prawda?
- Chyba żartujesz, ma siedzieć i się uczyć. - Mama popatrzyła na mnie jak bym przybyła z kosmosu
- Mamo, ja mam 24 lata, a ona 16. Nie jest dzieckiem i będzie pod moją opieką, nie rób problemów proszę - mówiąc to zrobiłam minę kota ze Shreka, jednak rzadko kiedy działało to na moją mamę.
- Kinga, proszę Cię, nie rób tej miny, i tak na mnie nie działa. A co do Dagmary, to się z tatą zastanowimy.
- Dziękuję, a teraz zmykam - wstałam od stołu, ubrałam buty i kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Przeszłam przez ciapę, która powstała przed domem i wsiadłam do mojego Peugeota. Włączyłam na cały głos radio, leciał akurat kawałek "Call me maybe". Śpiewając, odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę podanego adresu. Po jakiś 25 minutach byłam już bardzo blisko. Jednak wjazd na to osiedle nie był taki łatwy, gdyż zostałam zatrzymana przez jakiegoś ochroniarza. Osiedle to było całkowicie chronione. Poprosił mnie o dowód tożsamości i cel wizyty. Szybko wyjaśniłam mu, że chcę tylko odebrać bilety na niedzielny mecz siatkarski, ten się uśmiechnął i wskazał domek 50 metrów dalej. Oddał dokumenty, a ja po niecałej minucie, dotarłam do mojego celu. Moim oczom ukazał się wielki, kremowy dom. Zatrzymałam się, wyłączyłam silnik i wysiadłam z samochodu. Stanęłam przy bramce i nacisnęłam guzik domofonu. Po chwili, bramka otworzyła się, a ja przeszłam kilka kroków i czekałam aż drzwi domu się uchylą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz