Polscy siatkarze odpadli w kiepskim stylu z Ligi Światowej. Dlaczego tak się stało, jak wyrwać zespół z kryzysu i co zrobić z krytyką - o tym opowiedział Onetowi Andrea Anastasi, włoski selekcjoner reprezentacji Polski w siatkówce.
- Dla reprezentacji Polski zaczął się gorący okres...
- O tak, mamy teraz ciężkie dni. Jest mnóstwo ważnych spotkań i wiele spraw do załatwienia przed urlopami.
- Miał pan spotkanie z władzami Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Jeśli pan może, proszę powiedzieć czego dotyczyło i jakie są z niego wnioski.
- To było bardzo cenne spotkanie, władze PZPS chciały wiedzieć, jaki mam pomysł na zespół i jak przedstawiają się nasze plany na drugą część sezonu. Pytano też, jak będzie wyglądał nasz trening. Uważam, że takie spotkania są potrzebne, tak by moi przełożeni wiedzieli, w jaki sposób chcę prowadzić zespół.
- Jakie ma pan myśli i odczucia po dwóch ostatnich meczech Ligi Światowej w Warnie?
- Jestem człowiekiem sportu, mam w życiu to szczęście, że wygrałem naprawdę wiele. Nie tylko jako zawodnik, ale także jako trener. Przeżyłem wiele zwycięstw, ale też wiele ciężkich chwil w mojej karierze. To jest właśnie taki ciężki moment w moim życiu. Wygrywaliśmy z polską reprezentacją, a teraz nam to nie wychodzi, choć bardzo tego chcemy i ciężko pracujemy. Zachowują spokój, mam wszystko pod kontrolą. Nim wyjechaliśmy z Warny, rozmawiałem wiele z moimi siatkarzami. To wiele nam dało, bardzo się cieszę z tych rozmów, bo były potrzebne. Nie były to łatwe rozmowy, pojawiły się ciężkie tematy, ale to było potrzebne. Teraz mamy trochę wolnego, wracam do Włoch i mam głowę pełną cennych pomysłów. Wiem przecież, że druga część sezonu nie będzie dla nas łatwa. Czekają nas ważne i ciężkie spotkania, tak jak w Lidze Światowej. Po igrzyskach olimpijskich w Londynie nie możemy wrócić do naszej dobrej gry, ale wierzę, że zrobimy postęp. Jesteśmy bliżej dobrej gry, chłopcy wiedzą, że nie wygląda to tak jak powinno. Wszyscy jesteśmy razem, chłopaki wiedzą, jaką mam wizję zespołu, czego wymagam od tej drużyny. Opuściliśmy Bułgarię z cenną nauką, nie z pustymi rękami. Jeszcze raz wyłożyłem drużynie moje oczekiwania i to co moim zdaniem nie funkcjonuje tak jak powinno. To ciężki moment, ale chłopaki wiedzą co ich czeka i że nadal muszą ciężko pracować. Wiem, że dadzą z siebie wszystko i że będziemy zmierzać w dobrym kierunku.
- Planuje pan jakieś zmiany w przygotowaniach do mistrzostw Europy?
- Co do podstaw, nie. Musimy poradzić sobie z kłopotami technicznymi i o tym pomyśleć. Chcę, by zespół lepiej radził sobie w grze sytuacyjnej i poprawiał grę w ataku. Zależy mi na tym, by chłopaki zrozumieli co jest nie tak w ich grze, tak by nasza praca szła w kierunku poprawiania błędów i coraz lepszej gry. Cenne będzie to co działo się w Lidze Światowej, szczególnie na jej początku. Nie oceniam tych rozgrywek jako tragicznych, wiele spotkań przegraliśmy po walce 2:3. Wielu ludzi uważa, że skoro nie awansowaliśmy do finałów, to reprezentacja grała tylko źle. To trochę nie tak. Owszem, nie zagramy w finałach w Argentynie, ale stoczyliśmy wiele ciężkich spotkań, mieliśmy momenty dobrej czy nawet bardzo dobrej gry, ale i przestoje i problemy. Mamy podstawy do pracy i wiemy na czym się skupić, a to cenne dla całej drużyny.
- Zespół stoi za panem murem, siatkarze nie tracą wiary, chcą ciężko pracować i wygrywać. To bardzo ważne i cenne.
- O tak, to prawda. Ostatnie tygodnie były dla nas wszystkich niełatwe, bo wszyscy przeżywamy te porażki i nie godzimy się z nimi. Cała reprezentacja wie, że musimy się rozwijać i poprawiać naszą grę, wszyscy chcemy wygrywać i dawać radość kibicom. Szczerze wierzę w ten zespół, w każdego zawodnika i w to co mogą osiągnąć. Mówiłem im o tym po pierwszej porażce w Bułgarii. Bardzo ciężko było nam wyjść na drugie spotkanie z Bułgarią, straciliśmy awans, to był cios dla całej drużyny. Ale zespół walczył, zagrał jak drużyna. Owszem, nie udało się wygrać w rewanżu, straciliśmy mnóstwo energii na początku spotkania. Jednak walczyliśmy, Bartek Kurek trzymał grę całej drużyny, wszyscy ciężko walczyli. Przed tym meczem powiedziałem: "Chłopaki. Musimy zrobić wszystko co w naszej mocy by zrewanżować się Bułgarii za porażkę. Oni chcieli nas koniecznie pokonać w piątek, przed swoimi kibicami, zrewanżować się za zeszły rok. Teraz my im pokażmy". Wygrana była blisko, wraz z brakiem sił pojawiły się jednak błędy, straciliśmy koncentrację i to rywale zwyciężyli 3:2. Ale siatkarze walczyli, Bartek zebrał zespół i w końcówce niemal przechylił szalę wygranej na naszą stronę. To nie zdarza się często, ale jest bardzo ważne. Cieszę się z tego. Lecę do Włoch zadowolony z drużyny, pełen pomysłów i planów. Możemy jeszcze się poprawić, musimy dobrze trenować i iść we właściwym kierunku.
- Spotkała was ostra krytyka z różnych stron. Pojawiły się głosy o zmianach w kadrze, powrocie Wlazłego i Zagumnego do drużyny.
- Przepraszam, ale to są medialne spekulacje. Dlaczego dziennikarze nie napiszą o tym, że Mariusz Wlazły nie chce grać w reprezentacji Polski? Muszę to wyjaśnić, to nie był mój wybór i to wydaje mi się jasne. Chcieliśmy Wlazłego w drużynie narodowej, nawet w tym roku. On nie chce grać w kadrze, przekazał to w zeszłym roku w liście, który skierował do mediów. Czy dziennikarze nie czytali tego listu? Dlaczego wciąż pojawia się temat Wlazłego? To świetny zawodnik, sądzę że mógłby nam wiele pomóc, ale on nie chce grać w reprezentacji Polski. Chyba powinienem mu zrobić coś złego, bo nie chce grać dla drużyny narodowej? (śmiech) Szanuję decyzję Wlazłego, ma do niej prawo. Co ja mogę zrobić? Nie jestem pod naciskiem PZPS, to ja jestem trenerem i ja podejmuję decyzje. Nikogo nie zmuszam do gry w drużynie, nie zrobię tego i tym razem.
- Jest pan gotowy stawić czoła wielkiej presji i wszystkiemu co będzie towarzyszyć mistrzostwom Europy w Polsce i Danii, które odbędą się we wrześniu?
- Presja w Polsce zawsze jest wysoka, w końcu to reprezentacja. We wrześniu będzie podobnie. Ja nie będę się odnosił do słów krytyków, nie zamierzam wikłać się w żadne spory. Liczę na to, że wszyscy którzy krytykują drużynę narodową, robią to w dobrej wierze. Szanuję krytykę i liczę się z nią. Pośród wszystkich słów, które padają pod naszym adresem, jest cenna rzecz, to pomaga drużynie stawać się lepszą. Szanuję wszystkich, z którymi mam do czynienia, dziennikarzy, kibiców, fachowców, działaczy. Staram się odpowiadać na pytania tak wyczerpująco, jak to tylko możliwe. Taką jestem osobą. Nie odcinam się, nie stawiam żadnej zapory. Wierzę, że takie podejście jest cenne dla całej drużyny. Sam nie jestem zadowolony z tego, jak wygląda nasza dyspozycja i nasze wyniki w tej chwili. Ale będę pracował ciężko nad tym, by było tylko lepiej. To mój cel i moje motto.
- Życzę zatem udanego urlopu i odpoczynku przed drugą częścią sezonu.
- Dziękuję (śmiech). Z chęcią wrócę wkrótce do Polski i damy z siebie wszystko, by nasza gra wyglądała jeszcze lepiej i by reprezentacja Polski zwyciężała.
Rozmawiał - Krzysztof Gaweł, Eurosport.Onet.pl